Rozdział dedykuję Madzi Vilovers ♥
*jest to nowa historia, a raczej prezentacja jej*
Jestem Violettą mającą szesnaście lat, wracającą z wakacji do Buenos Aires. Nadal jestem roztargniona pomiędzy Leónem, a Tomasem. Mimo wszystko, kocham Leóna. Według mnie wydaje mi się tylko, że kocham Tomasa. On wyjeżdża, a ja zapomnę. Na zawsze. Może Francesca mi czasem przypomni, ale mnie to nie obchodzi, on mnie nie obchodzi. Gdy wyszłam z samolotu i odebrałam bagaż, wyszłam na halę. Od razu zauważyłam rzucające się w oczy kokardki Francesci. Podbiegłam do niej i przytuliłam. W oddali ujrzałam koszulę w kratę Leóna, moją ulubioną. Oderwałam się od Francesci i pobiegłam do Leosia. W ogóle nie zwracałam uwagi na mojego ojca.
- Violu, idziemy do Resto. Panie Castillo, może być? - pyta León. Mój ojciec kiwa głową zniesmaczony. Razem z Fran plotkujemy o wakacjach, nowym roku w Studio, a León tylko się wydurnia. W końcu nie wytrzymuję, gdy prawie wrzuca mnie do fontanny i rzucam się na niego z torebką. Chłopak ucieka z piskiem jak dziewczyna.
- Jak my z nim wytrzymałyśmy do tego czasu? - pyta roześmiana Fran.
- Sama niewiem! - odpowiadam jej również się śmiejąc. W końcu dochodzimy do knajpki brata Francesci. Lekko popycham drzwi, i widzę...
- Violu, idziemy do Resto. Panie Castillo, może być? - pyta León. Mój ojciec kiwa głową zniesmaczony. Razem z Fran plotkujemy o wakacjach, nowym roku w Studio, a León tylko się wydurnia. W końcu nie wytrzymuję, gdy prawie wrzuca mnie do fontanny i rzucam się na niego z torebką. Chłopak ucieka z piskiem jak dziewczyna.
- Jak my z nim wytrzymałyśmy do tego czasu? - pyta roześmiana Fran.
- Sama niewiem! - odpowiadam jej również się śmiejąc. W końcu dochodzimy do knajpki brata Francesci. Lekko popycham drzwi, i widzę...